Gwiazda meksykańskiej ranczery, Juan Gabriel, udowadnia, że ​​wciąż ma to, czego potrzeba

Niedzielny koncert Juana Gabriela w EagleBank Arena był rodzajem ogromnego widowiska, jakie można było zobaczyć na latynoskim programie rozrywkowym z lat 90. Śpiewaczka operowa ubrana w sięgającą podłogi sukienkę z pokazu piękności, zespół mariachi dźgający instrumenty w złożonej choreografii, długonoga tancerka wirująca w cekinach i piórach oraz wspaniały hiszpański przerywnik na gitarze.





W centrum tego wszystkiego była 65-letnia meksykańska gwiazda muzyki pop i ranchera. Chociaż dzielił scenę z około 20 innymi muzykami i wokalistami, trudno było nie zauważyć samozwańczego divo de Juareza w potarganej białej koszuli i jego charakterystycznych smugach czarnego eyelinera. Ale na wypadek, gdybyś za nim tęsknił, Gabriel był tym, który stosował non-stop teatralne, zwijał ręce i tupał stopami w pantomimie tancerki flamenco i przesyłał dramatyczne pocałunki do najwyższych pionów.

Showman hammy ma zwyczaj dotykania dłonią swojego serca i nazywania swoich fanów swoimi miłośnikami. Jego publiczność zjada to i zachwyca się nim, i to nie tylko dlatego, że muzyka Gabriela zdominowała latynoskie fale radiowe od lat 70-tych. Fani łączą się z zaskakująco skromnymi początkami piosenkarki. Najmłodszy z 10 dzieci dorastał w sierocińcu po tym, jak jego samotna matka nie mogła sobie pozwolić na jego wychowanie. Gabriel sprzedawał tortille na ulicach i rozrzucał piosenki, które napisał z gardłowym zawodzeniem, w sam raz na złamane serce ranchera i inspirowany mariachi pop. Po przeprowadzce do Mexico City w wieku 21 lat zwrócił na siebie uwagę wytwórni RCA Records i wydał pierwszy z 15 albumów.

Grim i vibrato jego głosu najlepiej sprawdzają się w hymnach pogardzanych kochanków, takich jak Ya No Me Interesas (You Don’t Interest Me Anymore) i Insensible. Gdy Gabriel opłakiwał rozbite romanse i kobiety, które go skrzywdziły, nikt nie kwestionował seksualności mężczyzny w makijażu, który od lat jest przedmiotem plotek tabloidowych.



Trzygodzinny set był usiany starszymi melodiami, które dawały starszym słuchaczom szansę na krótkie przeżycie swoich młodszych dni. Ale to Gabriel bardziej niż ktokolwiek chciał cofnąć czas. Tylko przez 15 minut powiedział publiczności, zanim zanurkował w swój pierwszy hit, No Tengo Dinero (I’ve Got No Money).

Wydawało się to prostym wykonaniem, ale nic, co robi Gabriel, nie jest pozbawione dramatu. Dwóch raperów z kolumbijskiego zespołu Zona Prieta wpadło na scenę, by uzupełnić melodię reggae. Każdy inny piosenkarz w wieku dziadka mógł być poza swoim żywiołem, ale nagle Gabriel znalazł się u ich boku, pocąc się obficie i wyskakując razem z nimi. To było przesadzone i nieco oburzające, ale to wszystko, czego się nie boi.

Lopez jest niezależnym pisarzem.



Zalecane