Klasyczny „Spalacz”? Nie tak szybko.

Wydanie z okazji 50-lecia Johna Williamsa narkoman jest ozdobiony przesadą. Bret Easton Ellis nazywa tę powieść niemal idealną. Morris Dickstein doprowadza go do perfekcji. Ian McEwan nazywa to pięknym. Emma Straub nazywa ją najpiękniejszą książką na świecie.





Historia Williama Stonera, profesora angielskiego na University of Missouri, który zawodzi w swoich ambicjach związanych z małżeństwem i karierą, ale akceptuje ciemność i samotność z powodu oddania nauczaniu i miłości do literatury, pozostała niezauważona, gdy została opublikowana po raz pierwszy w 1965 roku. W XXI wieku stała się jednak fenomenem literackim, najpierw jako nieoczekiwany europejski bestseller, a potem jako Amerykańska klasyka .

Wiele z tych oklasków wychwala Stonera jako oddanego nauczyciela, wzorowego uczonego i przykład wszystkiego, co szlachetne w zawodzie akademickim. Jak powiedział Williams w liście do swojego agenta literackiego w latach pięćdziesiątych: Celem powieści będzie to, że jest on swego rodzaju świętym. . . . To powieść o człowieku, który nie znajduje sensu ani w świecie, ani w sobie, ale odnajduje sens i swego rodzaju zwycięstwo w uczciwym i wytrwałym wykonywaniu swojego zawodu.

Ale nie jestem fanem Stonera. Po pierwsze, wraz z innymi czytelniczkami, zniechęca mnie mizoginia Williamsa. Po drugie, jako profesor anglistyki jestem przerażony pedanterią i ciasnotą jego nauczania oraz sposobem traktowania studenta sprzeciwu.



Powieść nie jest autobiograficzna. W przeciwieństwie do nieśmiałego, powściągliwego Stonera, Williams (1922-1994) był pijanym, czterokrotnie żonatym, odnoszącym sukcesy profesorem kreatywnego pisania, lotnikiem z czasów II wojny światowej, który latał na garbie w Himalajach. Ale jego powieść czule chroni przed biernym bohaterem i przedstawia go jako bezradnie grzesznego.

Pisarz i nauczyciel John Williams (dzięki uprzejmości New York Review Books)

Najgorszą z dolegliwości Stonera jest jego małżeństwo. Jest konsekwentnie odrzucany i irracjonalnie sabotowany przez żonę Edith, którą przedstawia jako neurotyczną harpię. Początkowo dziewczyna z towarzystwa chronionego, nieśmiała i szczera w swoich obowiązkach wobec męża, jest tak represjonowana seksualnie, że podczas miesiąca miodowego zwymiotuje, gdy ją obejmuje. (Oboje są dziewicami.) Ale potem Edith postanawia, że ​​chce mieć dziecko i nagle staje się dzikim i wymagającym erotomakiem, przykucniętym nago na niepościelonym łóżku przez cały dzień i ściskającym i szarpiącym jego ubrania, kiedy wraca do domu. Gdy tylko jest w ciąży, mówi Stonerowi, że nie może znieść dotknięcia jego dłoni. Te niewytłumaczalne przemiany zachodzą przez całe ich życie. Kiedy rodzi się ich córka, Edith zostaje przez rok przykuta do łóżka, inwalidą, po czym przechodzi serię zmian osobowości, czasem agorafobicznych, czasem desperacko społecznych. Dołącza do małej grupy teatralnej, projektuje i maluje scenografię, podejmuje próby rzeźbienia i zaczyna obsesyjnie ćwiczyć grę na fortepianie dwie lub trzy godziny dziennie, jak wydziałowa wersja Zeldy Fitzgerald. Jednocześnie zmusza go do nadmiernych wydatków, oddziela go od ukochanej córki, przejmuje jego gabinet dla swojej pracowni artystycznej i pozwala na zniszczenie lub zniszczenie jego książek i rękopisów.

Kiedy Williams wysłał szkic powieści swojej agentce Marie Rodell latem 1963 roku, była zaniepokojona postacią żony i odpisała, że ​​motywacje Edith wymagają wzmocnienia. Dokonał pewnych zmian w swoim opisie zalotów pary, które, jak sądził, uczyniły późniejsze zachowanie Edith bardziej wiarygodnym. Ale nie stara się wyjaśnić jej uczuć; pozostaje przebiegle i samolubnie obojętna na zawodowe zmagania i osobiste rozczarowania Stonera. Wydaje się, że istnieje tylko po to, by dręczyć męża.



Chociaż Stoner jest również przedstawiany jako oddany nauczyciel, może być karzący i szorstki i nie jest w stanie przyznać się do własnej winy. Williams mówi nam, że pomimo niemal religijnego powołania do nauczania literatury, Stonerowi trudno jest przekazać swoją pasję. W końcu, po dziesięcioleciach prób, cieszy się skromną popularnością w klasie. Ale losy nie pozwolą mu długo odnosić sukcesów.

Kiedy doktorant Charles Walker błaga o spóźnione przyjęcie na seminarium magisterskie, Stoner niechętnie się zgadza. Jego pierwsze wrażenie na temat Walkera jest nieprzyjemnie instynktowne: młody człowiek ma okaleczoną lewą rękę i stopę i porusza się z zgrzytającym dźwiękiem, gdy idzie. Walker spóźnia się na zajęcia i przerywa wykład Stonera na temat gramatyki i retoryki irytującymi pytaniami o znaczenie gramatyki dla wielkiej poezji. Po kilku tygodniach Stoner i inni studenci uciszają interwencje Walkera, ale w końcu wypowiada się w referacie seminaryjnym, który kwestionuje założenia kursu i krytykuje artykuł studentki, którą Stoner szczególnie podziwia.

Stoner jest oburzony. Po zajęciach oskarża Walkera o unikanie zadania, unikanie badań i naruszenie przyzwoitości seminarium. Zaskoczony Walker protestuje, że zawsze uważał, że niezgoda jest zdrowa. Założyłem, że jesteś wystarczająco duży, by... Stoner wpada w balistykę. Oskarżając Walkera o lenistwo, nieuczciwość i ignorancję, grozi mu oblaniem, chyba że napisze nową pracę lub odda rękopis swojej przemowy, aby zobaczyć, czy coś da się uratować. Kiedy Walker odmawia, ponieważ żaden z pozostałych studentów nie musiał składać swoich, Stoner kwestionuje jego zdolność do zajęcia miejsca w programie dla absolwentów.

Szczególnie niepokojące jest to, że Stoner rozpoznaje inteligencję Walkera. Czuje perwersyjny podziw dla swojej prezentacji i przyznaje przed sobą, że retoryka i inwencja Walkera były przerażająco imponujące. Niemniej jednak daje Walkerowi F za kurs i odrzuca sprawę ze swojego umysłu.

Ale tej wiosny musi zasiadać w komisji ds. kompleksowych egzaminów ustnych Walkera, które warunkują jego przyjęcie na studia doktoranckie. W swoim pytaniu Stoner bezlitośnie demaskuje nieznajomość faktów i szczegółów Walkera i nalega, aby nie zdał całego egzaminu: bycie nauczycielem byłoby dla niego — katastrofą. Nieubłagana postawa Stonera antagonizuje błyskotliwego i charyzmatycznego doradcę dyplomowego Walkera, Hollisa Lomaxa, którego ciało jest groteskowo zniekształcone przez garb na plecach. Ten powtarzający się portret antagonistów Stonera jako fizycznie zdeformowanych jest prawdopodobnie jedną z najgorszych, najbardziej przestarzałych strategii powieści.

Kiedy Lomax zostaje przewodniczącym wydziału, karze Stonera na dziesięciolecia, zabierając mu seminaria i przydzielając mu kursy na niskim poziomie w niedogodnych godzinach. Stoner nie może szukać innej pracy, ponieważ Edith odmawia przeprowadzki. Nie przeszkadza jej nawet romans z kobietą z seminarium, ale Lomax dowiaduje się o tym i wywozi kochankę z uniwersytetu. Długie wygnanie Stonera ze szczęścia i spełnienia, ze stoickim spokojem, czyni go legendą na kampusie.

Teraz, o dziwo, jest przejmującym wzorem dla wielu czytelników, którzy widzą w nim inspirujący wzór uczciwości, który z niezłomną odwagą stawia czoła swojemu smutnemu życiu i znajduje odkupienie w wierności swoim ideałom. Czczą kunszt Williamsa jako pisarza powściągliwej, pozbawionej sentymentów prozy, która niesie ze sobą wielką wagę emocjonalną. Odkryta na nowo w czasach, gdy humanistyka podupada, pracy akademickiej jest niewiele, a nauczanie ustępuje miejsca blogowaniu, przesłanie powieści o pokornej i bohaterskiej służbie dla literatury jest oczywiste także dla zasmuconych humanistów. Narkoman, jeden krytyk pisze , to archetyp literacki Everyman.

Ale naleganie Williamsa na uczynienie Stonera nienagannym męczennikiem, a nie człowiekiem z wyborami, i odmawianie mu jakiejkolwiek ironicznej samoświadomości o przyczynach jego Hiobowych nieszczęść pozostawia powieść daleką od doskonałości.

Elaine Showalter jest emerytowaną profesorem języka angielskiego na Uniwersytecie Princeton.

narkoman

autorstwa Johna Williamsa

New York Review Books. 336 s. 19,95 $1

Zalecane