Muzea chcą teraz 2 show u memez. Niech będą ostrożni.

A. Eva i Franco Mattes, Kot sufitowy, 2016. (Eva i Franco Mattes/Galeria Postmasters i Galeria zespołu)





Za pomocą Philip Kennicott Krytyk sztuki i architektury 8 kwietnia 2019 r. Za pomocą Philip Kennicott Krytyk sztuki i architektury 8 kwietnia 2019 r.

SAN FRANCISCO — Pod koniec wystawy Snap+Share zwiedzający Muzeum Sztuki Nowoczesnej w San Francisco zobaczą małego kota wpatrującego się w nich z prymitywnie wyciętego prostokątnego otworu w suficie. To jest Ceiling Cat, praca Evy i Franco Mattes z 2016 roku, którzy wykorzystali wypchanego kotka do odtworzenia jednego z najpopularniejszych i najbardziej uporczywych memów w Internecie: obraz kota, któremu towarzyszą wariacje na temat frazy Ceiling Cat patrzy na ciebie . . .

Oryginalny mem Ceiling Cat pojawił się ponad dekadę temu, z hasłem Ceiling Cat, który obserwuje, jak się masturbujesz. Ale przekształciła się i ewoluowała ze zwykłą szybkością kultury internetowej. Wśród wielu iteracji jest Ceiling Cat jako Bóg Stwórca, przemawiający w tłumaczeniu Biblii memów lolcat: Na początku nie ma lyte. Kot sufitowy mówi, czy mogę haz lite? Lekki wuz.

Podobnie jak kilka innych prac na wystawie, rzeźba Mattesa urzeczywistnia coś, co istnieje głównie w nieważkim, wolnym od substancji środowisku Internetu. Ujmuje zarówno żartobliwość kultury, która rozwinęła się wokół robienia zdjęć i udostępniania obrazów, zwłaszcza memów, nawet jeśli sugeruje ciemniejszą stronę nadzoru i kontroli ukrytą w naszych sieciach społecznościowych. To także główny obraz marketingowy wystawy i być może jeden z niewielu błędów w kuratorowaniu tej dającej do myślenia i pouczającej wystawy.



koncert wypadowego chłopca w Utah

Na wypadek, gdybyś przegapił Kota Sufitowego (który jest mały i znajduje się powyżej poziomu oczu), muzeum ma małą notatkę na ścianie: Zobacz grafikę na środku sufitu w tej galerii. Zdjęcia są nie tylko dozwolone, ale i zalecane. Wraz z tym załamuje się trochę krytycznego dystansu, a to, co w innym przypadku było beznamiętnie badane – jak nasze nawyki przesyłania obrazów ewoluowały w ciągu ostatniego półtora wieku – nagle wydaje się bardziej jak gra, w którą musimy grać. Zaproszenie do wzięcia udziału, zrobienia zdjęcia Kotowi Sufitu, wydaje się nieodpowiednie, zwłaszcza biorąc pod uwagę fundamentalne napięcie, które rozwija się w tym pokazie — między uczestnictwem a konformizmem.

Ale oczywiście żadne muzeum na świecie nie podjęłoby się dziś wystawy o memach, migawkach i mediach społecznościowych, nie oczekując od wszystkich, że będą je umieszczać na Instagramie, hashtagować na Twitterze i zalewać Facebooka selfie. Opór jest bezcelowy.

Andy Warhol powiedział, że chce być maszyną. Nie był.



Stworzona przez Clémenta Chéroux, starszego kuratora fotografii w muzeum, wystawa łączy naszą obecną chwilę z dłuższą, bardziej skomplikowaną historią rozpowszechniania obrazów. Zaczyna się w XIX wieku, wraz z pojawieniem się pocztówki, która na początku XX wieku we Francji przytłaczała system pocztowy tego kraju, wysyłając codziennie około 173 000 kart. W latach 30. fotografie również regularnie podróżowały przez kable, a usługi kablowe przynosiły do ​​naszych salonów wiadomości ze świata, w tym o wojnach, katastrofach i innych nieszczęściach, zmniejszając odległość i czas tak, że świat wydawał się niemal natychmiast dostępny i boleśnie intymny .

W połowie XX wieku kolorowe pocztówki i popularne fotografie sprawiły, że światowe ikony turystyki były tak znajome jak fast-foody, krążące wśród niezliczonych milionów kolorowych obrazów. Wystawa obejmuje również telefon z klapką Motorola, laptop Toshiba i aparat cyfrowy Casio, którym francuski wynalazca Philippe Kahn wysyłał do dużej sieci ludzi prawdopodobnie pierwszy obraz z aparatu telefonu komórkowego. Ziarniste cyfrowe zdjęcie jego córki, urodzonej zaledwie kilka minut wcześniej, z 1997 roku, zostało odebrane przez około 2000 osób.

Co właściwie zmieniło się wraz z tą rewolucją w tworzeniu obrazów, która natychmiast udostępniła obrazy tysiącom, a teraz miliardom ludzi? Pod wieloma względami nic. Ludzie wysyłają zdjęcia pocztą niemal od wynalezienia fotografii, a my rozprowadzamy nasze zdjęcia na długo przed wynalezieniem słowa selfie. Peter J. Cohen, kolekcjoner, który skupił się na migawkach i fotografiach w języku narodowym, zebrał szeroką i zróżnicowaną gamę obrazów, na których ludzie wpisali słowo ja obok zdjęcia, prawdopodobnie ich samych. Obejmują one dziesięciolecia czarno-białej fotografii i sugerują trwałą i nie zaskakującą konsekwencję w naszym stosunku do fotografii: używamy ich, aby potwierdzić naszą egzystencję, aby zaznaczyć swoje miejsce w świecie. To się nie zmieniło, nawet gdy ewoluowały środki tworzenia i dystrybucji obrazów.

Historia reklamy jest kontynuowana pod reklamą

Artyści również nie odkryli pomysłów na sieci społecznościowe i rozpowszechnianie obrazów dzięki wynalezieniu Facebooka i innych internetowych przestrzeni społecznościowych. Ruch mail art, w którym artyści wykorzystują pocztę do tworzenia wzorców obiegu niezależnych od tradycyjnych muzeów lub galerii i zachęcają do wspólnego tworzenia obrazu, na długo wyprzedza nasz XXI-wieczny świat typu snap-and-share. Niektóre z najbardziej sugestywnych wizualnie prac na wystawie są autorstwa niemieckiego artysty Thomasa Bachlera, który stworzył małe aparaty otworkowe w kartonowych pudełkach i wysłał je za pośrednictwem niemieckiej poczty, gdzie biernie rejestrował widmowe i przypadkowe zdjęcia. Są niesamowicie piękne i wyglądają trochę jak obrazy medyczne, zamazane i szare z dziwnymi rurkami, liniami i nitkami pozornie organicznego materiału biegnącego przez nie.

nie mogę odtwarzać wideo w Chrome

Ale pod innymi względami zmiana jest ogromna i tak wszechobecna, że ​​jej oszacowanie jest prawie niemożliwe. Dobrze znana praca montażowa Erika Kesselsa 24HRS in Photos składa się z gigantycznych stosów wydrukowanych fotografii zebranych z 24 godzin przesyłania w mediach społecznościowych. Został on ponownie wystawiony na tę wystawę, tworząc pomieszczenie pełne obrazów ułożonych na podłodze i wspinających się po ścianach. Na pierwszy rzut oka wydaje się to złowieszczem ostrzeżeniem przed wielkim zalewem obrazów, które umożliwiają aparaty w telefonach komórkowych i fotografia cyfrowa. Ale jest też ciekawie urzekający, bo zdjęcia nie są śmietnikami i przyciągają wzrok do pięknych ludzi, słonecznych plaż, bawiących się dzieci i całej reszty codzienności, której nie przestajemy dokumentować i eksponować.

Tintoretto, genialny, innowacyjny i wysublimowany dziwny

Zmieniła się nie tylko ilość obrazów. Ludzie, zwłaszcza młodzi, teraz mówią lub rozmawiają obrazami, przesyłając obrazy zamiast słów, aby wyrazić swoje myśli i uczucia. I rośnie świadomość tego, że nasza zależność od smartfonów staje się patologiczna, uzależnieniem, które rozprasza uwagę i niszczy nasz związek z prawdziwymi rzeczami i prawdziwymi ludźmi. Artystka Kate Hollenbach wskazuje na zmiany psychologiczne, jakie to za sobą pociąga, w pracy wideo zatytułowanej „phonelovesyoutoo”, w której ustawia swój telefon, aby nagrywać wideo z nią za każdym razem, gdy jest zaangażowana, sprawdzać pocztę, surfować po Internecie lub korzystać z funkcji GPS. Rezultatem jest matryca małych filmów z tą samą twarzą, w jasnych i ciemnych przestrzeniach, rano, w południe i w nocy, w łóżku, na ulicy, przechadzających się po budynkach, narzucona przez siebie forma odwróconego nadzoru. Emocjonalna walencja tej siatki obrazów wielkości pokoju to nerwowość, niepokój, niespokojna, nieukierunkowana energia i dysonans.

Jest też Ceiling Cat, który pojawia się zaraz po sugestywnym filmie Hollenbacha. To dobry początek rozmowy dla świata muzeów, sposób na zastanowienie się nad niebezpieczeństwami i szansami na wystawach takich jak ta. Muzea sztuki to dokładnie tego rodzaju instytucje, które mogą zajmować się szerokim, skomplikowanym tematem, takim jak Snap+Share, który obejmuje nie tylko zmiany w kulturze wizualnej, ale także zmiany społeczne, technologiczne i psychologiczne.

Historia reklamy jest kontynuowana pod reklamą

Ale zawsze istnieje niebezpieczeństwo zbytniego uwikłania się w przedmiot. Instytucje kultury pragną energii, która wydaje się płynąć przez obwody Internetu. Pragną publiczności, która wyrosła z tymi systemami tworzenia i dystrybucji obrazów, a także pieniędzy ludzi, których fortuny zbiły się w cyfrowej gorączce złota. Istnieje również tendencja, nierzadka wśród muzealników, do patrzenia na świat eksplorowany w programach takich jak Snap+Share jak na przyszłość, a ponieważ każdy chce należeć do przyszłości, istnieje rodzaj cichego poparcia dla technologii, która przynosi wraz z tym dorozumiana aprobata branży, która za nią stoi.

To drobiazg, ale ta wystawa byłaby silniejsza, gdyby nie zaprosiła do udziału publiczności. Kot sufitowy, jako dzieło sztuki, jest zaproszeniem do myślenia. Ale zapraszając zwiedzających do zdematerializowania rzeźby Kota Sufitowego z powrotem w internetowym memie, kurator wydaje się mówić: To wszystko było w dobrej zabawie. Krytyczne oderwanie serialu zostaje zastąpione gaworzeniem, chichotem i dobrymi wibracjami. Wystawa umiejętnie równoważy historyczną obserwację starego zjawiska — naszej potrzeby uświadamiania innym naszej obecności w świecie — ze klarownymi obserwacjami tego, jak technologia zmienia nasze życie wewnętrzne i nasze relacje społeczne. Ale z Ceiling Cat i innymi zaproszeniami do robienia zdjęć i wysłania ich w świat, show poddaje się w końcu magicznemu myśleniu, dzięki któremu utrzymujemy na wodzy nasze obawy związane z kulturą mediów społecznościowych: jest nieszkodliwe, jeśli traktujemy go tylko trochę ironicznie.

Naprawdę radykalny show nie puściłby nas tak łatwo. Wymagałoby to od ludzi pozostawienia impulsu do robienia zdjęć i udostępniania na tyle długo, aby zbadać, co robi z nami snap i udostępnianie.

Snap+Udostępnij Do 4 sierpnia w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w San Francisco. sfmoma.org .

Niewinność Roberta Mapplethorpe'a

„Ivanka Odkurzanie” dostaje się pod skórę pierwszej córki

festiwal muzyki korzennej 2015

Kiedy artyści znaleźli sens w mitach i potworach

Zalecane