Twórczość artysty Hymana Blooma jest czczona. A ciała to zwłoki.

„Kobieca noga” Hymana Blooma, 1951; olej na płótnie. (Muzeum Sztuk Pięknych, Boston/Timothy Phillips/From the Stella Bloom Trust)





Za pomocą Sebastian Smee Krytyk sztuki 31 lipca 2019 r. Za pomocą Sebastian Smee Krytyk sztuki 31 lipca 2019 r.

Obrazy gnijących zwłok i rozłożonych zwłok wykonane przez Hymana Blooma w latach 1943-1954 stanowią jeden z najbardziej niezwykłych i niepokojąco pięknych dzieł sztuki amerykańskiej.

Obrazy Bloom są zarówno przerażające, jak i zdumiewające. Rozpalają je gorące, płynące kolory, które niczym płomienie opatulają ich powierzchnie, trawiąc i przekształcając biedne ciała, które przedstawiają, w coś opalizującego i eterycznego. Obrazy, wraz z wyborem olśniewających, wielkoformatowych rysunków, są przedmiotem wspaniałego, długo oczekiwanego pokazu, Hyman Bloom: Sprawy życia i śmierci w bostońskim Muzeum Sztuk Pięknych. Zbiega się ze wspaniałą nowością monografia na Bloom i reklamie pokaz w Nowym Jorku wystawa wydaje się być wielkim wydarzeniem.

Bloom (1913-2009) to postać w dużej mierze zapomniana. Ale jego błyskotliwość została powszechnie uznana w połowie wieku. Jacksonie Pollocku, Willem de Kooning a Franz Kline wszyscy go czcili. Elaine de Kooning znakomicie pisał o swojej wczesnej twórczości. Wielki uczony renesansu Sydney Freedberg nazwał go wirtuozem z farbą. A w liście do koleżanki poetki Elizabeth Bishop Robert Lowell napisał: Hyman jest niesamowicie konsekwentny, błyskotliwy, ascetyczny — coraz więcej osób twierdzi, że jest najlepszym malarzem w Ameryce, i tak też jest.



Tę wystawę w Waszyngtonie powinien zobaczyć każdy, kto jest zaniepokojony kryzysem migracyjnym

Urodzony w zubożałej wiosce ortodoksyjnych Żydów na Łotwie, Bloom spędził swoje wczesne lata mieszkając w jednoizbowej chacie z klepiskiem. Miał 7 lat, gdy jego rodzina przybyła na Ellis Island w 1920 roku. Osiedlili się z dwoma starszymi braćmi Hymana, którzy wyemigrowali przed I wojną światową, w kamienicy na bostońskim West Endzie, osiem osób stłoczyło się w trzech pokojach.

Historia reklamy jest kontynuowana pod reklamą

W szkole talent Blooma został zauważony przez jego nauczyciela plastyki w ósmej klasie, który zachęcił go do zapisania się na zajęcia z rysunku w domu kultury. Artysta Jack Levine, który stał się bliskim przyjacielem Blooma, był jego kolegą ze studiów.



Ich nauczyciel, Harold Zimmerman, kultywował ich talenty eksperymentalnie. Kazał im postępować bardzo powoli, opracowując swoje rysunki z pamięci, a nie z bezpośredniej obserwacji, z małymi znakami i poprawkami, zawsze pozostając niezwykle wrażliwymi na kompozycję jako całość.

Jako nastolatek Bloom rysował bokserów i zapaśników (jego dwaj starsi bracia byli kulturystami) oraz — na jednym zdumiewającym rysunku zawartym w pokazie — tytanicznie muskularnego mężczyznę, który wyrywa się z grubych lin na kole tortur. Mimo wszystkich śmiałych wolności malarskich jego najlepszych dzieł, rysunek — i postać ludzka — pozostały fundamentalne do końca.

Historia reklamy jest kontynuowana pod reklamą

Poprzez Zimmermana Bloom poznał Denmana Waldo Rossa, profesora Uniwersytetu Harvarda. Ross dotował ciągłą edukację artystyczną chłopców. Poinstruował ich malowania raz w tygodniu, podczas gdy Zimmerman kontynuował zajęcia z rysunku. Zimmerman zabrał również Blooma i Levine'a do Nowego Jorku, gdzie Bloom spotkał się z Chaimem Soutine'em i Georges'em Rouault'em, gwiazdami przewodnimi jego późniejszej pracy.

Pod koniec lat 20. kariera Blooma nabrała rozpędu. Malował synagogi, choinki i panny młode w idiomie nawiązującym do Soutine'a, Rouaulta, Marca Chagalla i Jeana Dubuffeta, który jednak wciąż wydawał się całkowicie oryginalny. Zaczął zdobywać poparcie takich osób, jak Dorothy Miller i Alfred Barr, kuratorów w Museum of Modern Art, i wkrótce inspirował innych artystów, w tym de Koonings i Pollock.

W 1941 roku Bloom przeżył doświadczenie, które głęboko zmieniło zarówno jego życie wewnętrzne, jak i trajektorię jego sztuki. Jego bliska przyjaciółka Betty Tovey popełniła samobójstwo, a jej rodzina poprosiła go o zidentyfikowanie jej ciała w kostnicy.

Historia reklamy jest kontynuowana pod reklamą

Bloom znał Toveya od ponad dziesięciu lat. Mieli dom i pracownię w Bostonie. Była bardzo podróżowana, kosmopolityczna, utalentowana skrzypaczka i starsza od niego o 10 lat. Wygląda na to, że ta dwójka nie była kochankami, ale Tovey był powiernikiem Blooma w okresie, w którym zmagał się z niepokojem i duchowym zamętem. Kiedy odszedł od praktykowania judaizmu, podzielała jej zainteresowanie literaturą metafizyczną. Bloom zaczął zgłębiać teozofię, wedantę (jedną z głównych gałęzi filozofii hinduskiej) i inne formy spirytualizmu. Pozostał poszukiwaczem przez całe życie.

Jego doświadczenie widząc ciało Toveya w kostnicy skłoniło go do spojrzenia na śmierć z nowej i piękniejszej perspektywy. Miałem przekonanie o nieśmiertelności, pisał, o byciu częścią czegoś stałego i ciągle zmieniającego się, o metamorfozie jako naturze bytu.

Obserwator sztuki Blooma przez następne dwie dekady mógłby przypuszczać, że miał obsesję na punkcie zachorowalności i śmierci. I w pewnym sensie był. Ale to, co naprawdę go zainteresowało, to głębokie sploty, ostateczna niepodzielność życia i śmierci.

Historia reklamy jest kontynuowana pod reklamą

Widok ciała Blooma prawie jak uwięzić , przebranie, które należy niszczyć i rozdzierać, by lepiej go przejrzeć, miało w sztuce europejskiej mnóstwo poprzedników. Na przykład artyści północnego renesansu (zwłaszcza Matthias Grünewald) malowali rozpaczliwie zniszczone ciało Chrystusa z konkretnym celem przekroczenia cielesności. Elektryzującą pracę Bloom można postrzegać jako część tej tradycji.

Dwa lata po zidentyfikowaniu ciała Toveya w kostnicy Bloom wpadł na przyjaciela, artystę Davida Aronsona, który jechał do bostońskiego szpitala Kenmore, aby obejrzeć zwłoki. Zaprosił Blooma.

Większość relacji o sztuce zachodniej od czasów renesansu zawiera historie artystów łamiących tabu, którzy zaciekawieni wewnętrzną strukturą ludzkiego ciała zwracali uwagę na zwłoki, często wzbudzając kontrowersje. Leonardo da Vinci i Michał Anioł studiowali je i analizowali. Rembrandt i jego holenderscy rodacy rozwinęli tę tradycję w XVII wieku.

Tak więc obraz dwóch ambitnych młodych żydowskich malarzy z Bostonu idących razem do szpitala, by obejrzeć zwłoki, sam w sobie nie jest niezwykły. A jednak tylko dlatego, że był rok 1943, a ogromna liczba tych dwóch żydowskich kolegów artystów została zmieciona przez Europę i wysłana do obozów koncentracyjnych, gdzie byli systematycznie mordowani, trudno nie dać się temu prześladować.

Kolejne obrazy – te, które dominują na tej wystawie – nie były intencją Blooma jako komentarza do Holokaustu. Jednak rewelacje o katastrofie w Europie z pewnością musiały zasilić jego wyobraźnię. I nieuchronnie nasza wiedza o tych wydarzeniach stanowi część pryzmatu, przez który my Zobacz ich.

Historia reklamy jest kontynuowana pod reklamą

Dziesięć lat po wojnie Bloom stworzył swoją najmocniejszą pracę – nie tylko obrazy zwłok i sekcji zwłok, ale także fascynujące, niemal abstrakcyjne obrazy odkopanych hord skarbów. Te błyszczące dzieła, zbudowane z przepięknych fragmentów teksturowanej farby, przedstawiają ich przedmioty tak, jakby ułożone były poziomo (jak ciało na płycie) i widziane z góry.

strona youtube nie ładuje się poprawnie chrome

Bloom został częściowo zainspirowany obrazami z ostatnich odkryć archeologicznych. Obrazom nadał takie tytuły, jak Archeologiczny skarb i Mapa skarbów, zapraszając nas do dostrzeżenia analogii między wydobytymi skarbami (i uwielbianym przez niego opalizującym szkłem) a błyszczącą świetlistością wnętrza ciała.

Dziesięć lat po tym, jak Bloom reprezentował Stany Zjednoczone na Biennale w Wenecji (wraz z Pollockiem i de Kooningiem), towarzyszył mu brytyjski artysta Francis Bacon podczas pokazu na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles.

Historia reklamy jest kontynuowana pod reklamą

Jak bardzo chciałbym zobaczyć to ponownie. Obaj artyści zajmowali się nędzną stroną ludzkiego ciała — ciałem jako mięsem. Ale Bacon, gruntowny egzystencjalista, nie miał duchowej kości w swoim ciele. Życie było dla niego formą teatru, grą skazaną na daremność. Bloom natomiast myślał, że jest coś więcej. Był artystą wizjonerem, zakochanym w nurtach myśli, których kochanie stawało się coraz mniej modne. Nie dbał o sukces w świecie sztuki.

Kiedy kuratorzy muzeum odwiedzili jego pracownię, słynie z tego, że odwracał swoje płótna do ściany. Od dawna się zastanawiałem: czy Bloom próbował ukryć swoje prace przed oczami, które uważał za niezdolne do zrozumienia? A może rozpoznał, że jego ostatnie rzeczy nie do końca pasowały do ​​jego wcześniejszej pracy?

Może po prostu był skromny. W końcu, jak wielu prawdziwych poszukiwaczy, Bloom poszedł własną drogą. Widział to, co widział. Stało się dla niego coraz mniej ważne, że reszta z nas też to widzi. Przez następne dziesięciolecia produkował dobre rzeczy. Ale dzieła, które namalował w dekadę po II wojnie światowej, pozostają wielkim i niezatartym osiągnięciem.

Hyman Bloom: Sprawy życia i śmierci Do 23 lutego w Muzeum Sztuk Pięknych w Bostonie. mfa.org .

Najbardziej poruszające zdjęcie z misji Apollo nie przedstawiało Księżyca. To było z Ziemi.

Hilma af Klint, kobieta, która namalowała przyszłość

Czy filmy przyrodnicze są największą sztuką naszych czasów?

Zalecane