„Amerykańskie narody” Colin Woodard, studium naszych „konkurencyjnych kultur regionalnych”

Dzień po wyborach 2008 roku niezwykła mapa zaczął krążyć online. Pokazał on hrabstwa, w których John McCain zdobył więcej głosów niż George W. Bush w swoim zwycięstwie cztery lata wcześniej. Był to prawie przyległy obszar kraju, rozciągający się od południowo-zachodniej Pensylwanii przez Appalachy, na zachód przez wyżynne południe, do Oklahomy i północno-środkowego Teksasu.





Przypuszczalnie coś innego niż pojedyncze przywiązanie do ostatniego kandydata Republikanów na prezydenta pozwoliło McCainowi prześcignąć Busha w tym zagajniku lasu. Ale nadal, dlaczego ten dokładny zarys głosowania przeciwko Obamie? Co się za tym kryło?

Na tego rodzaju pytania łatwiej będzie odpowiedzieć po przeczytaniu Colina Woodarda Narody amerykańskie , przekonująca i pouczająca próba zrozumienia regionalnych podziałów w Ameryce Północnej w ogóle, aw tym kraju w szczególności. To może wydawać się dobrze oznaczonym terytorium — Joel Garreau Dziewięć Narodów Ameryki Północnej (1981) to tylko jedno z wielu badań tego, co zostało uproszczone jako podział między czerwono-niebieskimi w kraju. Ale Woodard wyróżnia swoją geografię polityczną, zagłębiając się w historię, opierając się na spostrzeżeniach Davida Hacketta Fischera Nasienie Albionu, analiza z 1989 roku czterech brytyjskich folklorów w Ameryce, aby wykazać, że trendy we współczesnym zachowaniu politycznym można prześledzić na długo przed założeniem tego kraju. Woodard zapewnia krzepiącą poprawkę do przyjętej narodowej narracji, która zbyt często pomija regionalne odmiany, aby opowiedzieć prostszą i bardziej uspokajającą historię.

Jak widzi Woodard, kontynent od dawna jest podzielony na 11 rywalizujących narodów regionalnych, zdeterminowanych przez wielowiekowe wzorce osadnictwa. Yankeedom rozciąga się od Nowej Anglii Purytan do ziemi zasiedlonej przez ich potomków w północnej części stanu Nowy Jork i na środkowym zachodzie. Nowa Holandia to Greater New York City, bardziej zainteresowany zarabianiem pieniędzy niż moralizatorstwem Yankee.



Midlands rozciąga się od niegdyś kwakierskiej Filadelfii przez serce Środkowego Zachodu — zdominowanego przez Niemców, otwartego i mniej skłonnego do rządów aktywistów niż Yankeedom. Założony przez Cavalier Tidewater niegdyś rządził najwyższymi, ale został osaczony i zobaczył, jak jego siła słabnie.

„Narody amerykańskie: historia jedenastu rywalizujących kultur regionalnych Ameryki Północnej” autorstwa Colina Woodarda (Viking)

Głębokie Południe rozciąga się do wschodniego Teksasu, od dawna w napięciu, ale teraz mniej z mieszkańcami Pogranicza, zadziornymi, indywidualistycznymi Szkotami-Irlandczykami, którzy gardzili zarówno nastawionymi na społeczność Yankees, jak i arystokratami z Tidewater i Głębokiego Południa. Domena Borderlanders obejmuje Appalachy, południowy Środkowy Zachód i wyżynne Południe — opisaną powyżej twierdzę McCaina.

Przed nimi wszystkie są First Nation, rdzenna północ Kanady; Nowa Francja, z siedzibą na terenie dzisiejszego Quebecu, której liberalizm sięga czasów pierwszych handlarzy futrami; i El Norte, terytorium rozciągające się na granicy meksykańskiej, które niegdyś było regionem samym w sobie (kolonialnego Meksyku). Ostatnie osiedliły się wewnętrzne Daleki Zachód i lewe wybrzeże, to ostatnie połączenie idealizmu Jankesów, którzy próbowali je załatwić, i indywidualizmu poszukujących złota Pograniczników.



Te narody wyglądały inaczej od samego początku: tam, gdzie Yankeedom miał niezliczone miasta, Tidewater nie miał prawie żadnych – plantatorzy po prostu dostarczali zaopatrzenie do swoich posiadłości w górę dopływów Chesapeake. Narody nie ufały sobie nawzajem. I często uciekali się do broni — książka przypomina nam o dawno zapomnianych konfliktach, takich jak szturm Paxton Boys Borderlander na Midlander Philadelphia w 1764 roku i wojny Yankee-Pennamite w północnej Pensylwanii pod koniec XVIII wieku.

W powtórzeniu Woodarda kraj był zjednoczony wbrew sobie. Wojna o niepodległość była prawdziwym powstaniem tylko w Yankeedom; w międzyczasie Nowa Holandia stała się schronieniem lojalistów, pacyfiści z Midlandii leżeli nisko, plantatorzy z Głębokiego Południa obliczali, jak najlepiej zachować (i rozwinąć) swoją niewolniczą gospodarkę, Tidewater podzielił się na dwa obozy, a mieszkańcy Pogranicza walczyli o to, kogo bardziej nienawidzili. — Brytyjczycy lub uciskające ich elity przybrzeżne.

Nowa Konstytucja prawie nie zapieczętowała sprawy. Pogranicznicy rozpoczęli Rebelię Whisky i podjęli przerwaną próbę stworzenia własnego państwa Franklin, podczas gdy Yankeedom był tak zaniepokojony przesunięciem władzy na Tidewater, że prawie zażądał renegocjacji konstytucji w 1814 roku.

Wojna secesyjna również rozpoczęła się w Yankeedom, z jej moralizującymi abolicjonistami. Tylko dzięki późnej zmianie wyborców Midlander został wybrany Abraham Lincoln. Dopiero po tym, jak secesjoniści ostrzelali Fort Sumter, Nowa Holandia, Midlands i Borderlanders stanęli po stronie Yankeedom. A wojna, która uratowała związek, tylko zaostrzyła niektóre podziały — po pierwsze, Rekonstrukcja poszerzyła rozłam Yankee-Pogranicze.

Od 1877 r. siłą napędową amerykańskiej polityki nie była przede wszystkim walka klas lub napięcie między interesami rolnymi i handlowymi, ani nawet między konkurującymi ideologiami partyzanckimi, chociaż każda z nich odegrała rolę, pisze Woodard. Ostatecznie determinująca walka polityczna była zderzeniem zmieniających się koalicji narodów etnoregionalnych, z których jedną niezmiennie przewodzi Głębokie Południe, a drugą Yankeedom.

Przez cały czas Woodard posypuje bryłki, które sprawiają, że obecne podziały w kraju wydają się bardziej zrozumiałe. Niebiescy mieszkańcy, zaniepokojeni dniem modlitwy Ricka Perry'ego, powinni wiedzieć, że w 1801 roku około 20 000 mieszkańców pogranicza zgromadziło się w Cane Ridge w stanie Ky., aby odbudzić chrześcijańskie odrodzenie, w którym setki padło na twarz pod potężną mocą Bożą, gdy ludzie ginęli w bitwie. Czerwonych stanów, którzy podejrzewają, że nadbrzeżni jankesi postrzegają wnętrze kraju jako obcy kraj, będą zachwyceni faktem, że pewna grupa mieszkańców Nowej Anglii płynąca w dół rzeki Ohio, by osiedlić się (i ucywilizować) Środkowy Zachód, nazwała swój statek Mayflower of the West. Każdy, kto myśli, że retoryka wojny kulturowej jest unikalna dla naszych czasów, powinien wiedzieć, że George Fitzhugh, zwolennik niewolnictwa z Wirginii, przedstawia wojnę secesyjną jako starcie między chrześcijanami a niewiernymi. . . cnotliwy i pożądliwy; między małżeństwem a wolną miłością.

szkoły masażu albany ny

W każdej syntezie tak rozległej jak ta, na pewno będą dziury. Woodard pomija pewne niewygodne fakty (np. Nowy Jork stał się komercyjną stolicą nie tylko ze względu na swoje holenderskie korzenie, ale także ze względu na Kanał Erie). Odwołuje się do najbardziej oczywistego kontrargumentu dla jego tezy, że kultury regionalne z trudem utrzymałyby się w stanie statycznym w kraju imigrantów i wysokiej mobilności – argumentując dość przekonująco, że nowi przybysze bardziej przystosowali się do kultur, które znaleźli, niż odwrotnie – ale nie liczy się z tym niektóre główne przesunięcia ludności, takie jak Wielka Migracja Czarnych na Północ.

Kiedy jego oś czasu sięga końca XX wieku, różnice między jego wieloma narodami zacierają się w bardziej ogólny niebiesko-czerwony podział. Woodard, dumny Mainer, choć jest atrakcyjnie zgryźliwy w charakterystyce wad narodów, w tym jankeskiej zarozumiałości, najmocniej radzi sobie na Dalekim Południu. Czytelnicy będą różnili się, czy jest to zasłużone.

Woodard kończy pesymistyczną nutą, zastanawiając się, czy więzy między jego narodami wytrzymają. (Prowokacyjnie sugeruje, że Kanada znalazła odpowiedź, akceptując swój dwunarodowy, dwujęzyczny status.) Chciałbym, żeby zmagał się z tym pytaniem trochę bardziej niż on. Z jego opowieści łatwo wywnioskować, że kraj musi uciec się do luźniejszej struktury federalistycznej, przekazując więcej władzy stanom, ale czy naprawdę tego chce Woodard?

Czy biedna, nieubezpieczona rodzina we wschodnim Teksasie musi pogodzić się ze swoim losem tylko dlatego, że mieszka w Deep South Nation? A może jest to część tego, co definiuje Amerykę, że Yankeedom ingeruje z zewnątrz, pomimo niechęci lokalnych elit? To odwieczne zderzenie wartości, które narody amerykańskie dobrze uchwyciły.

Alec MacGillis jest starszym redaktorem w New Republic.

NARODY AMERYKAŃSKIE

Historia jedenastu rywali
Kultury regionalne Ameryki Północnej

Autorstwa Colina Woodarda

Wiking. 371 s. 30 zł

Zalecane